Łączna liczba wyświetleń

środa, 27 czerwca 2012

... w której ciąg dalszy, zależy od przypadku...

Kiedy skoczyłam sprzątać zaśmiecony kawałek parku, podeszłam, do pani od angielskiego, by oceniła moją pracę.
- Doskonale, sobie z tym poradziłaś, możesz już iść.
- Dobrze. Do widzenia.
- Do widzenia.
Lena i Rose, poszły w przeciwną strone. Szłam sama, słuchając Asking Alexandrii.
Dobry, metalowy kopniak w ciągu dnia nie jest zły. W mojej głowie jak szalone odbijały się słowa : " Your knife, my back . My gun, your head... " Idąc ulicą odpływałam w coraz to mocniejszych solówkach Asking'ów. Kiedy w końcu doszłam do domu, rzuciłam szybkim i energicznym ruchem plecak z książkami i zeszytami, który wylądował na kanapie.
- Blacky ! Blacky !  Krzyczałam...
Nagle po schodach zbiegł duży, czarny pies i zaczął lizać mnie po policzku.
- Blacky, no wreszcie pani przyszła w tej durnej budy nazywanej liceum.
Pies zaczął biegać po przedpokoju, aż w końcu poszedł do kuchni, do swoich misek.
Poszłam za nim, bo poczułam, że jestem głodna. Z górnej szawki wyciągnęłam batonik, po czym rozpakowałam go. Włączyłam ekspres do kawy, nacisnęłam przycisk ,, Latte Machiato " po czym czekałam, aż moja kawa będzie gotowa. Wyłączyłam za sobą ekspres
i rozkoszowałam się smakiem kawy. Kiedy skończyłam pić  latte, umyłam za sobą szklankę i poszłam do swojego pokoju.  Włączyłam laptopa, po czym od razu weszłam w folder z muzyką. Nudziło mi się, więc sprawdziłam co nowego na facebook'u. Dostałam 2 nowe zaproszenia. Jedno było od nie jakiego Roberta Conell'a i Adama Levins'a.
Obu dosyć dobrze znałam. Chodzili ze mną do gimnazjum.  Sprawdziłam jeszcze Twittera.
Nic nowego. Wyłączyłam laptopa. Przebrałam się w potargane czarne rurki, z licznymi przetarciami, czarną koszulkę z wpiętymi agrafkami tworzącymi odwrócony krzyż,  czarno granatową koszulę w kratę, ubrałam czarne conversy.  Do tego wyprostowałam włosy, które spiełam w wysoki koczek, który przewiązałam wzdłuż głowy czarną bandamką. Oczy pomalowałam kredką, dość mocno, bo w końcu nie byłam uważana, za " good girl " ...
Kiedy skończyłam, zeszłam na dół, szukając smyczy Blacky'ego. Kiedy w końcu ją znalazłam, przypięłam Blacky'ego, po czym poszłam z nim do parku...

***

W parku było wiele ludzi. Dzieci i ich rodzice, bawili się, skejciki jeździły na deskach lub bmx'ach, niektórzy wymiatali.
Puściłam Blacky'ego,  by biegał. Podeszłam w stronę skejcików, po czym moją uwagę przykuła jakaś laska.  Z niedowierzaniem zauważyłam, że to Rose.
- Rose. ?!
- Florence.. Co ty.. Przerwałam jej.
- Chciałam zapytać Cię o to samo, nie wiedziałam, że jeździsz na desce.
- Jestem tu z Lucasem.
- To ten Twój chłoptaś ?
- Nie nazywaj go tak.
- Wrzuć na luz.
- Po, co tu przyszłaś ?
- Przyszłam z moim psem.
- Psem. ? Jakoś nie widzę tutaj żadnego psa.
- Cholera.. Blacky !!
Nagle zobaczyłam, że Blacky'ego nie ma.  Najwyraźniej musiał gdzieś pobiec, kiedy ja byłam zajęta rozmową z Rose.
- Mój pies zniknął. Pomóż mi go szukać !
- Teraz nie mogę, nie widzisz, że jeżdzę.
-Kurde, dzięki wiesz, poszukam go sama...
Pobiegłam w poszukiwaniu Blacky'ego. Nigdzie nie mogłam go znaleźć. Po mojej głowie
krążyły już myśli, że jeśli go nie znajdę zabiję się. Kochałam tego psa, jak nikogo innego.
Biegałam po parku, jak oszalała krzycząc. Nagle zobaczyłam, ze jakiś duży czarny pies
kręci się obok jakiegoś kolesia, również z dużym czarnym psem. Podbiegłam do niego, po czym zobaczyłam, że pies który się tam kręci to Blacky.
- Blacky, nie wolno tak uciekać swojej pani słyszysz. ?!
- To twój pies. ? Odrzekł czarnowłosy, wysoki i niebieskooki koleś.
- Tak.. Uciekł mi.
- Ehh.. Psa trzeba pilnować. Na szczęście Twój pies i mój chyba się polubiły.
- Możliwe. Przepraszam za niego.
- Nie masz za, co przecież to tylko pies. Zdarza się, że uciekają. Tak w ogóle jestem Alex.
- Florence.
- Miło mi, ale wybacz, idę dołączyć do przyjaciół, jeżdzą teraz na deskach. Mój znajomy Lucas, podobno przyprowadził dziewczynę imieniem Rose.
-Znasz ją. ?  Powiedziałam.
- Nie, a Ty.
- Owszem, chodzi ze mną do klasy.
- Pewnie nie jest punk'ówą jak Ty. ?  Powiedział Alex najwyraźniej zainteresowany moim wyglądem.
- Owszem, nie jest.
- Ehh.. szkoda.
- Będziemy dalej o niej gadać, czy dołączymy do nich. ?  Powiedziałam nieco złośliwie, bo nie przepadałam za Rose.
- Nie, spoko dołączymy.  Powiedział Alex.
Zapięłam Blacky na smyczy, po czym poszłam z Alexem w stronę Rose i Lucas'a.

***

- Widzę, że już poznałaś mojego kumpla Alexa.  Jestem Lucas.   Odrzekł blondyn.
- Florence.
- A więc, to jest ta Rose. ?   Powiedział Alex, najwyraźniej nie zbyt mu się podobała, bo nieco się skrzywił na jej widok.
- Tak, stary. Nie zła co. ?
- Niczego sobie, ale to nie mój typ.  Odpowiedział Alex.
- Stary, wiem że lubisz punk'owe laski.
Weź popatrz, na tą Florence.  Odrzekł Luc.
- Stary, ona jest świetna.  Powiedział Alex.
- No to ruszaj na podryw.  Powiedział Luc, klepiąc Alexa po ramieniu.
Cały czas przyglądałam się ich rozmowię ale niby byłam zajęta patrzeniem się jak inni jeżdzą.
- Jasne...
- No nie jasne, tylko idź i zagadaj, wpadłeś tej lasce w oko, bo praktycznie cały czas na Ciebie zerka.  Powiedział Luc. Zerkając w moją stronę.
 Zobaczyłam, jak Alex idzie w moim kierunku. Czułam się jakoś dziwnie, bo ten koleś był wprost idealny. Chamsko niebieskie oczy, czarne włosy, totalny scene. Był boski.
- Hej Florence.
- Hej Alex. Powiedziałam nieco ochryple.
- Co tam ?
- A nic, patrzę jak Rose i Lucas jeżdzą.
- Nie nudzi Cię to. ?
- Owszem nudzi.
- Nie chciałabyś przypadkiem przejść się ze mną i psem po parku. ?  Powiedział Alex nieco speszony.
 Nie wiedziałam, co powiedzieć, takie ciacho proponuję, żebym się z nim przeszła.
- W sumie, to dlaczego nie.   Odpowiedziałam.
- A więc zabierajmy nasze psy i chodźmy.
Chodziłam z Alexem po parku. Nasze psy o dziwo razem się bawiły.
- Polubiły się.. Powiedział Alex.
- Mhm. Dobrze się ze sobą bawią.  Odrzekłam obserwując nasze pupile.
Nagle jednocześnie popatrzeliśmy się na siebie. Alex miał hipnotyzujący wzrok. Nie mogłam oderwać oczu.
- Czym się interesujesz.?
- Hmm.. Lubię przeszkadzać na lekcjach, lubię robić zakupy w ,, Black Banana" , modą, fotografią, gram na perkusji i gitarze, jeżdzę na bmx'ie i ucze się jeździć na desce. W wolnych chwilach rysuję postacie z mangi, lub tańczę.
- Wow, to nie wiarygodne ile mamy ze sobą wspólnego...   Alex patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Też tańczysz i jeździsz ?
- Owszem.  Posłał mi uśmiech.
- No to fajnie.  Odpowiedziałam uśmiechem.
Siedzieliśmy i gadaliśmy na temat tego, co lubimy robić. Okazało się, że Alex gra w zespole,
i poszukują perkusistki i wokalistki. 2 w 1. Akurat, ja dobrze śpiewałam i grałam na perkusji.
Alex dał mi namiary, gdzie mam przyjść, na przesłuchanie.Byłam bardzo podeekscytowana.
Kiedy musiałam iść do domu Alex zaproponował, że mnie odprowadzi.

***

Szłam z Alexem i naszymi psami, w stronę mojego domu.
Rozmawialiśmy o tym, że Kurt Cobain, ma świetny wokal, i że wymiata w Smells like teen Spirit.  Potem gadaliśmy o tym, że wkrótce będzie przegląd zespołów metalowych, trashmetalowych, emo,punk'owych. Oboje stwierdziliśmy, że pójdziemy. Alex nawet powiedział, że może zagrają o ile dogadają się z organizatorami. Mam przyjść na próbę,
to dowiem się wtedy wszystkiego. Gadaliśmy tak jeszcze , aż w końcu doszliśmy do mojego domu. Dałam Alexowi, mój numer telefonu, po czym powiedział, że jeszcze dziś się odezwie. Weszłam z Blacky'm do domu. Nalałam mu wody i nasypałam karmy. Sama zrobiłam sobie płatki z mlekiem i usiadłam w kuchni. Kiedy skończyłam jeść, odstawiłam miseczkę do zmywarki.  Poszłam do swojego pokoju, włączyłam laptopa. Ku mojemu zdziwieniu ktoś zaczął śpiewać " I'm tired of being what you want me to be.Feeling so faithless .Lost under the surface .I don't know what you're expecting of me .Put under the pressure. Of walking in your shoes... Odebrałam po czym usłyszałam w słuchawce, obcy
mi głos.
- Hej czy tu Florence. ?
- T... Tak kto mówi. ?  Powiedziałam nieco zdziwiona.
- Cześć tu Alex, mówiłem, że się odezwę.
- Hej co tam. ?   Nie wiedziałam co powiedzieć, ledwo wydobywałam z siebie dźwięki.
- Nic, nowego właśnie wróciłem do domu, z Rexem.
- Rexem ?  Powiedziałam jak gdyby to był jakiś człowiek, o którego jestem zazdrosna czy coś.
- Psem..
- A.. Nie mówiłeś mi jak się nazywa Twój pies.
- Rex.. A tak w ogóle to, co robisz jutro.?  Powiedział nie zbyt pewnym głosem.
- W sumie to nie wiem, ale pewnie pójdę się gdzieś przejść, w końcu jutro sobota.
- Niedaleko gra znajoma kapela, możemy iść się popatrzeć, jak grają...  Oczywiście jeśli chcesz.
- W sumie, to nie mam nic przeciwko.  O której grają. ?   Nie miałam pojęcia czy Alex proponuję mi randkę czy idziemy tylko na koncert jego znajomych.
- Przyjdę po Ciebie około 16.
- Zgoda.
- No to do jutra.
- Do jutra.
Byłam tak podekscytowana, że przestałam myśleć o czym kolwiek. Znałam Alexa zaledwie jeden dzień, a już  jutro idę z Nim, na koncert jego znajomych. Przez te kilka chwil spędzonych przy nich, czułam takie dziwne przyciąganie. Nie wiem jak to nazwać. Zaczynam go lubieć... Boże co ja bredzę, znamy się dzień, więc jakim prawem mogę sądzić takie, rzeczy... Z tą myślą, położyłam się  do łóżka po czym zasnęłam...

wtorek, 29 maja 2012

Rozdział 2 , „…w której księżniczka zawsze jest samotna”

Hejka!
Jestem Z. Łasica.
Czytaliście już prolog który napisał, teraz czas na rozdział.
Moja bohaterką jest Lena o tajemniczej przeszłości, by ją poznać musicie przeczytać  to opowiadanie.;)
Piszcie w komentarzach kim według was jest tajemniczy Doug.
Wasza
Z. Łasica 

Rozdział 2
 „…w której księżniczka zawsze jest samotna”

Wściekała rzuciłam torbę, z której wysypały się podręczniki, na podłogę. Zasłoniłam zasłony. Pokój spowiła czerń. Zwinęłam się w kłębek na łóżku. Z oczu zaczęły mi cieknąć łzy.
-Leno Mirando Smith, uspokój się. Nie masz, po co płakać- szepnęłam do ciebie karcącym tonem.
-Łatwo mówić, trudniej zrobić.-Szepnęłam do samej siebie.
Nagle usłyszałam cichutki dźwięk. Ktoś zaczął śpiewać:
-„ The burning desire to live and roam free…..”
Szybko zorientowałam się, że to mój telefon. Chwyciłam go z stolika stojącego koło łóżka. Na wyświetlaczu było napisane najcudowniejsze imię, jakie mogłam w tej chwili usłyszeć i zobaczyć.
Ethan.
-Witaj najdroższa.- Powiedział na przywitanie głos w słuchawce.
-Cześć kochanie.- Powiedziałam ocierając łzy z oczu.
-Coś się stało?- Spytał mnie z troska głosie Ethan.
-Tak, wiele!- To mówiąc znów wybuchłam płaczem.
-Opowiesz mi, co się stało?
-Tak.
Opowiedziałam mu jak to przez to, że chciałam pomóc pewnej dziewczynie, skończyłam na dywaniku u dyrektorki. Że w takich chwilach brakuje mi moich rodziców i jego. W szczególność jego.
-Nie martw się skarbie. Wszystko się jeszcze ułoży. Mam dla Ciebie dobrą wiadomość.
-Jaką?- Spytałam chłopka.
- W przyszłym miesiącu, przeprowadzam się.
-Gdzie?
-A spróbujesz zgadnąć?- Spytał mnie po raz kolejny chłopak.
-Hmm… Do Stanów?
-Nie.
-Do Kanady?- Spytałam nieśmiało.
-Tak. A domyślasz się gdzie dokładnie?
-Nie mów mi, że do    ?
-Tak skarbie.
-Nie wierzę , naprawdę?- Spytałam Ethana.
Przepełniało mnie szczęście. Chłopak, którego kochałam nad życie, właśnie oświadczył, że wyjeżdża z Anglii i przeprowadza się do Kanady. Żeby było mało jeszcze do tego samego miasta, w którym ja mieszam. Teraz będę mogła go widywać, codziennie.
Uczucia w moje duszy zaczęły tańczyć dzikiego walca.
-Wierz! Już nie mogę doczekać się, kiedy wreszcie się do Ciebie przytulę i zobaczę na własne oczy. –Krzyknęłam z radością.
-I Jak pragnę tylko tej chwili, gdy nasze usta znów się zetkną, gdy będę mógł Cie objąć, zobaczyć, pocieszyć….- Przerwałam mu.
-Wiem, co czujesz. I ja tęsknie nawet bardzo. Ale to tylko miesiąc, od dziś odliczam każdy dzień, minutę, sekundę do twego przyjazdu.- Szepnęłam w słuchawkę.
-I ja również. Przepraszam, Cię, ale musze kończyć, porozmawiałbym jeszcze, ale nie mogę. Do zobaczenia najdroższa.- Powiedział Ethan
-Szkoda. To Pa ukochany- wiem gadałam jak jakaś pusta laska z taniej telenoweli, ale Ethan wyzwalał we mnie różne emocje, nie koniecznie dobre –Zadzwonisz jeszcze wieczorem?
-Obiecuje. Pa, i wielkie całusy ode mnie. I nie martw się wszystko będzie dobrze.
-Całuski. Do wieczora-to mówiąc rozłączyłam się.
Przepełniało mnie szczęścia. Co ja mówiłam, chciałam skakać, śpiewać krzyknąć? Chciałabym żeby cały Świat dowiedział się, że kocham Ethan.
Nagle do pokoju wpadła moja, mała, czarna kota Perła. Chciałam ja od razu i przytuliłam.
-Słyszałaś, kochana? Pan, który dał mi Cię, przyjedzie za miesiąc? Czy to nie wspaniale -szeptałam do kotki?
Cichutko mruczał wtulając mi się w ubranie.
-Oczywiście, że to słyszałam. Cały dom to słyszał miauuu.- Powiedział jakiś męki głos.
Podniosłam głowę. Zobaczyłam mojego kuzynka Luka, który śmiał się jak opętany.
-Co ty tu robisz głąbie?- Spytał go zła.
-A nic, tak sobie tylko szedłem do swojego pokoju nagle usłyszałem jak prowadzisz swoja słodziutką rozmowę z kochanym Ethankiem.- Powiedział Lucas i wybuchł jeszcze większym śmiechem.
-Po pierwsze, na tym piętrze tylko ja mam pokój. A po drugie, jeśli jeszcze raz podsłuchasz mojej prywatnej rozmowy osobiście zetnę Cie na łyso i będziesz jeszcze głupiej wygadać.- To mówiąc rzuciłam w kuzynka poduszką.
Zrobił unik. Poduszka trafiła ramkę, która była zaraz obok Luka. W ostatniej chwili chłopak chwycił zdjęcie. Popatrzył na nie.
-Nie tylko słyszałem waszą słodka rozmówkę. Wiem, że za nim tęsknisz.- Powiedział odkładając zdjęcie moich rodziców na swoje miejsce.
Pokiwałam tylko głową. Chłopak usiał obok mnie i objął ramieniem.
-Naprawdę mi przykro. Wiem, jedynie, że czas leczy rany, ale to proces bardzo wolny, ale przyjdzie dzień, kiedy rozpaczliwą tęsknotę zastąpi świadomość, że ich jeszcze zobaczysz.-To mówiąc uśmiechnął się lekko.
-Dzięki za przypomnienie. Pomimo, że jesteś czasem takim przygłupem, i tak Cie kocham, mój ty szalony kuzynie.-To mówiąc i ja się uśmiechnęłam.
Siedzieliśmy tak przed kilkanaście minut uśmiechając się jak dwójka dziwaków, aż odezwał się Luk:
-Może pójdziemy coś zjeść. Nie wiem jak ty, ale ja umieram z głodu.
-To chodźmy. Ja też jestem głodna.
To mówiąc oboje wyliśmy z pokoju.
***
Idą korytarzem, słuchałam muzyki. Z czerwonych słuchawek płynęła do mnie muzyka, która potrafiła sprawić, że zapominałam o świecie otaczającym mnie. Otworzyłam swoja szafkę i wrzuciłam tam niepotrzebne zeszyty i podręczniki, wyjęłam z niej jedynie, małe, prawie niewidoczne, czarne słuchawki. Zamknęłam drzwiczki szafki z hukiem. Zadzwonił dzwonek. Wolnym krokiem udałam się do sali, w której miałam Język angielski. Idąc do klasy zamiast dużych, czerwonych słuchawek, które zawiesiłam na szyi, podpięłam do mp3 malutkie czarne słuchawki. Gdy tylko weszłam do klasy zajęłam ostatnią ławkę na końcu sali. Z dużej czarnej torebki, wyciągnęłam oprócz podręcznika, zeszytu, stary bardzo zniszczony notatnik. Gdy tylko rozpoczęła się lekcja zaczęłam słuchać muzyki. Tematy omawiane na lekcji nie interesowały mnie tak jak kiedyś. Po wydarzeniach z Maja, wiele rzeczy straciło dla mnie sens.
  Nagle moja uwagę przykuły słowa Sharon den Adel. „Dreaming of tryn'a the perfect romance”
-Perfekcyjna miłość- mruknęłam pod nosem.
Chyba zawsze taką darzyłam osoby, które kochałam. Kochałam za zalety/Uwielbiałam za wady.
Przed oczami stanął mi Doug. On był takiej miłości przykładem. Zawsze uwielbiłam tą jego bujna wyobraźnie, szalone pomysły, ale i nie potrafiłam go sobie wyobrazić sprzątającego, swój wiecznie zawalony niepotrzebnymi rzeczami pokój. Tego jak zawsze stał przy drzwiach mojego pokoju, gdy był u mnie Ethan i potem rozwodził się nad błędami, jakie popełnił w rozmowie ze swoim chłopakiem. Brakowało mi tego. Tęskniłam za moim małym, wnerwiającym mnie Dougiem.
Z oczu popłynęły mi łzy.
-Doug- szepnęłam cichutko.
Otarłam łzę spływającą z policzka.
-Gdyby był tu Ethan, on by umiał mnie pocieszyć- mruknęłam w myślach.
Ethan. Ach ten kochany Ethan. Był przy mnie zawsze, kiedy życie udowadniało, że nie jest szczęśliwą bajką. Był on pierwszą osobą, jaką zobaczyłam, po wybudzeniu ze śpiączki. Pamiętam to, jak by było to zaledwie wczoraj. Siedział na fotelu obok mojego łóżka, trzymając moją dłoń. Na początku w ogóle nie pamiętałam, kim ten chłopak jest i co ja w tym miejscu robię. To właśnie Ethan pomógł mi odzyskiwać po kolei pamięć, aż po pewnym czasie sama wróciła całkowicie. Codziennie przynosił mi wtedy jakiś kwiat, mały upominek, by każde spędzane, samotne chwile, przypominały mi o nim.
Brakowało mi Ethana. A nawet bardzo. Tęsknota za nim była porównywalna niemal z tym, jak tęskniłam za rodziną.
Otworzyłam stary notes. Zacząłem w nim pisać.
„Życie to bajka, w której księżniczka zawsze jest samotna”, napisałam jak najpiękniej potrafiłam na pierwszej wolnej stronie.

***
Tak jak to zostało wcześniej umówione stawiłam się, za raz po zakończeniu lekcji w parku. Czekały tam już Rose i Florence. Obok nich stała nauczycielka Angielskiego, pani Carter, w dłoni trzymała mocno zniszczony egzemplarz „Dumy i Uprzedzenia”. Rose zniecierpliwiona podrygiwała.
-Dłużej się nie dało?- Burknęła Florence na mój widok.
-Dało się, ale mi się nie chciało.- Opowiedziałam jej na pytanie. Do nauczycielki dodałam-Bardzo przepraszam za spóźnienie, lecz miałam jedna sprawę do załatwienia.
-Nic się nie stało Leno.- Powiedziała Pani Carter.
Wszyscy nauczyciele mieli mieć dla mnie taryfę ulgową. Mieli być wyrozumiali, przymykać oko na moje małe spóźnienia. To był jeden mały plus w wielkim zastępie minusów.
Stanęłam koło Rose, uśmiechając się nieśmiało..Dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
-No dobrze dziewczęta, jak już jesteście tutaj wszystkie w komplecie, to czas na rozpoczęcie waszego zadania.- Zaczęła swoją wypowiedź nauczycielka- Dziś macie dość mały kawałek parku, zaledwie 100 metrów, do posprzątania. W sam raz na rozgrzewkę.
-Taaa w sam raz- mruknęła Florence.
Cała alejka była pokryta śmieciami.
-Im szybciej skończycie, tym szybciej pójdziecie do domu. Gdy skończycie przyjdźcie do mnie ocenie waszą pracę.-to mówiąc wręczyła nam worki na śmieci i rękawice ochronne, po czym usiadła na ławkę niedaleko nas.
-Dziewczyny -zaczęła nieśmiało Rose- mam do was małą prośbę.
-Jaką?- spytałam dziewczynę.
-No, bo… Ten tego… Ja mam spotkanie z pewnym chłopakiem o 16.-z trudem wydusiła z Siebie to zdanie dziewczyna.
-Ty i chłopak.- prychnęła z pogardą w głosie Florence-A Mozę ja właśnie chce spędzić dzisiejszy piękny dzień na zbieraniu śmieci, co?
-Florence, proszę Cię.  Uwierz w to, że  która z nas ma zamiar spędzić cały dzień oczyszczając alejkę w parku?- spytałam rudowłosą.
-A może ja to lubię robić?- spytała mnie dziewczyna.
Zlustrowałam ją wzrokiem.
-Nie wyglądasz na taką, co lubi sprzątać park.- stwierdziłam po krótkiej analizie.
-Nie znasz mnie.- powiedziała Florence.
-I wiesz dobrze mi z  tym.
-Ej dziewczyny nie kłóćcie się- powiedziała Rose.
-Dobrze. Zgoda?- to mówiąc wyciągnęła rękę do Florence.
-Rozejm aż do końca tej pracy.- stwierdziła dziewczyna i chwyciła moją dłoń w mocny ucisk.
Spojrzałam na panią Carter. Była tak pochłonięta czytaniem, że nie zauważała otaczającego ją świata .Czytając tak wyglądała jak moja mama. Zawsze po przyjściu z pracy, lubiła usiąść na fotelu ,przed kominkiem i czytać jakąś powieść. Najczęściej wybór padał na prozę Jane Austin. Mama miała osobną półkę na bardzo zniszczone ciągłym czytaniem ,powieści tej autorki. Gdy pewnego dnia spytałam ją czy nie chciała bym kupiła jej nowe egzemplarze, z których kartki nie wylatują, odpowiedziała ”one stracą swoją magiczną moc”.
-Gdybym mogła tylko cofnąć czas. Wiele bym dała, by znów zobaczyć moją rodzinkę- pomyślałam  wpatrując  się w panią Carter.
***
Po godzinnej pracy w parku nie pragnęłam niczego bardziej niż odpocząć z dobrą książką i szklanką soku z lodem. Gdy tylko dotarłam do domu, rzuciłam torbę z książkami w przedpokoju i od razu udałam się do kuchni. Z szafki wyciągnęłam wysoką szklankę, nalałam do niej soku jabłkowo-miętowego. Wrzuciłam do soku parę kostek lodu, włożyłam słomkę i małą, koktajlową, parasolkę dla udekorowania. Wróciłam do przedpokoju po torebkę. Z „drinkiem” w jednej ręce, a w drugiej z torebką, udałam się do swojego pokoju. Od razu po wejściu do pokoju przebrałam się czarnej sukienki w niebieski top z kotkiem i krótkie fioletowe spodenki. Zasłoniłam zasłony w pokoju, by światło nie miało do niego dostępu. Z podłogi wzięłam pierwszą lepszą książkę. Miałam dość brzydki nawyk zostawiania książek, które aktualnie czytałam, na podłodze. Wybór padł na książkę „Pałac Północy” Carlosa Ruiz Zafóna. Zrzuciłam wszystkie niepotrzebne rzeczy z łóżka i usiadłam na nim, popijając swojego „drinka”. Przeczytałam zaledwie jedno zdanie, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie odłożyłam powieść i poszłam otworzyć drzwi. Byłam święcie przekonana, że to Lucas, znów zapomniał kluczy do domu. Byłam bardzo zdziwiona, gdy ujrzałam stojącą za drzwiami Rose.
-Co ty tu robisz?- Spytałyśmy, zdziwione, jednocześnie.
Lustrowałyśmy się wzrokiem. Rose trzymała w prawej ręce deskę do jazdy. Ją w pewien sposób intrygował mój „drink”, który trzymałam w lewej ręce.
-Mieszkam tu.- Opowiedziałam na pytanie.
-Przyszłam po Lucasa. Mieliśmy się spotkać w skateparku, ale go nie było. Dał mi ten adres, by przyszła po niego gdyby zapomniał czy coś w tym stylu.- Powiedziała Rose.
-Jak zawsze mój drogi, kuzynek musiał zapomnieć o spotkaniu. Nie ma go jeszcze w domu, ale możesz na niego poczekać- zaproponowałam Rose.
-Nie będę Ci przeszkadzać?- spytała nieśmiało dziewczyna.
-Nie. Wchodź. Ja nie gryzę.- powiedziałam robiąc zapraszający gest rękom.
Nie pewnie przestąpiła próg domu.
-Masz ochotę na coś do pica?- spytałam dziewczynę, zamykając za nią drzwi.
-Hmm... Nie dziękuje- odpowiedziała Rose rozglądając się po pokoju.
-W takim razie proszę za mną- powiedziałam do Rose udając się do swojego pokoju.
Zostawiając swoją deskę, Rose podążyła za mną .
-Witaj w moim królestwie- powiedziałam otwierając drzwi do mojego pokoju.
-Ładnie tu-powiedziała nieśmiało dziewczyna.
Od razu zaczęła przyglądać się fotografią wiszącym na ścianie. Nerwowo przełknęłam ślinę. Rose była pierwszą obcą osobą, która oglądała moje zdjęcia z okresu przed wypadkiem. Szczęśliwej i wolnej od trosk Leny, a nie melancholijnej ,zamkniętej w sobie Leny.
-Kim są Ci ludzie na zdjęciu?- spytała wreszcie dziewczyna.
-To są moi- wzięłam głęboki wdech-rodzice.
-Mieszkają tutaj?- zadała kolejne niezręczne pytanie Rose.
Nie wiedziałam jak ma nie odpowiedzieć .Minęło  parę miesięcy od wypadku w którym straciłam całą rodzinę,ale nadal nie potrafiłam o tym rozmawiać.  Był to dla mnie temat za trudny by ,o nim mówić bez problemu.
-Nie. Mieszkam tu z wujkiem ciocią i moim kuzynem Lucasem. Moi rodzice są w Hiszpanii. Dostali tam prace, lecz nie mogli mnie z sobą zabrać wiec przez pewien czas musze mieszkać tutaj z Evansami- odpowiedziałam na pytanie dziewczyny.
Rose zaczęła dalej oglądać moje zdjęcia. Po chwili zatrzymała się przy zdjęciu moi i Douga.
-To i ty kto?- spytała.
Jak o rodzicach potrafiłam opowiadać, nawet i kłamstwa w sprawie Douga nie mogłam wydusić żadnego słowa. Nawet samo jego imię przyprawiało mnie o wewnętrzny ból ,a dusza wyła głośno, ze smutku za nim.
-Wiem to pewnie ty i Lucas kiedy był młodszy? Zgadłam?- spytała po raz kolejny Rose.
-Tak… To moje i jego zdjęcie- odpowiedziałam z trudem.
Cieszyłam się ze sprawa przybrała taki obrót. Że nie musiałam szukać innej wymówki.
Nagle usłyszałyśmy dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Po chwili głos :
-Lena jesteś już w domu?
Głos ten należał do Lucasa.
-Tak. I jest tu też twoja „przyjaciółka”- krzyknęłam w odpowiedzi kuzynowi.
-Rose już tu przyszła?- okrzyknął zdziwiony Luc.
-Na mnie już chyba pora. Do  jutra-powiedziała lekko speszona Rose..
-Do jutra- powiedziałam do dziewczyny znikającej w drzwiach
Odetchnęłam z ulga. Polubiłam Rose, ale jej pytania na temat zdjęć był zbyt krepujące.
-Lena, ja i Rose idziemy do skateparku. Nie wiem o której wrócę. Pa- krzyknął Luc.
Potem usłyszałam tylko szczęk zamykanego zamka i w cały domu zapanowała cisza..Nie mając zbyt dużej ochoty na czytanie ,włączyłam laptopa. Gdy tylko się włączył ,weszłam na swoją skrzynkę internetową. Myślałam, że znajdę tam maila od Kate. Ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłam tam wiadomość od Ethana. Nosiła ona tytuł „Na miły początek dnia” .Otworzyłam ją. Znalazłam w niej tylko linka do piosenki. Kliknęłam na niego. Zaczęłam słuchać muzyki.
-„ You are my angel. Come from way above. To bring me love” -śpiewała nieznana mi dotąd wokalistka
-Kochany Ethan – mruknęłam zadowolona.
Jednak ten dzień nie jest taki zły, jak to wyglądał rano.

piątek, 27 kwietnia 2012

Rozdział 1 … w którym więcej jest wrogów niż przyjaciół.

   
   - „A teraz niech nowe uczennice coś o sobie powiedzą.” – powiedziała Becky udając głos nauczycielki
- Hm... Więc..  Jestem Rose. Lubię sałatę…
- Jeśli chcesz żeby od razu wzięli cię za nienormalną to tak powiedz – przerwała mi Becky
- Ok. , najlepiej jeśli nic nie będę mówić – powiedziałam i usiadłam zrezygnowana na kanapie.
- Rose, nie martw się,  nie ty jedna będziesz tam nowa, więc jak ty to mówisz?
- Don’t worry, be stupid.
- No właśnie i niczym się nie przejmuj, po prostu bądź sobą. – siostra przytuliła mnie – lepiej już idź, bo się spóźnisz – dodała
- Masz rację, do zobaczenia – powiedziałam i wyszłam przed dom, żółty autobus właśnie jechał w moją stronę. Kiedy do niego wsiadłam, kilka osób zaczęło mi się dziwnie przyglądać, no tak nie codziennie się spotyka Rose Brown we własnej osobie.

~*~

   Szłam długim korytarzem liceum, czułam na sobie wzrok ludzi, których mijałam, czy ja naprawdę jestem aż tak dziwna, że każdy patrzy na mnie jak na stworzenie z innej planety? Możliwe, że tak.
   Pierwsza lekcja, chemia w sali 42, ten dzień nie mógł się lepiej zacząć. Szukałam właśnie swojej szafki, kiedy wpadła na mnie jakaś rudowłosa dziewczyna.
- Jak łazisz idiotko?! – wydarła się na mnie i powoli podniosła z podłogi
- Sorry, nie zauważyłam cię – odpowiedziałam spokojnym tonem
- Naucz się chodzić!
- Spokojnie..
- Ja ci się uspokoję..
- Ej przestańcie! – wtrąciła się jakaś dziewczyna i stanęła pomiędzy nami
- A ty jesteś..? - zapytałam
- Lena.
- Rose. – odpowiedziałam
- Miło mi.
- A mi nie.. – wtrąciła się ruda
- Chcesz się bić czy co? – sama sobie się dziwiłam, że jej to zaproponowałam
- A co, boisz się?
- Ciebie? Chyba sobie kpisz. – odpowiedziałam ze złością i uderzyłam rudowłosą pięścią w brzuch
- Nawet nie bolało – powiedziała i zaczęłyśmy się bić, Lena mi pomogła, już prawię ją miałyśmy, ale na nasze nieszczęście dyrektorka musiała iść korytarzem i nas zauważyć.
- Co to za zachowanie?! – oburzyła się i zmierzyła nas wzrokiem, a my zaczęłyśmy się rozglądać w różne strony z nadzieją, że sobie gdzieś pójdzie, ale niestety stała dalej. – Wszystkie trzy widzę dzisiaj po zajęciach w moim gabinecie, przydzielę wam specjalne roboty społeczne. – powiedziała i odeszła.
- Sweet – powiedziałam sama do siebie, ale one to chyba niestety usłyszały
- Kolejna pusta, sweet Barbie w naszej szkole, jak miło.. – powiedziała z sarkazmem ruda
- Kolejne dziecko słuchające metalu i rocka jedynie dla szpanu.
- Przynajmniej nie Seleny Gomez
- Przynajmniej nie..
- Zamknijcie się wreszcie! – przerwała naszą ‘’rozmowę’’ Lena

~*~

   Siedziałyśmy pod klasą jakieś dziesięć minut, ale dla mnie to było najdłuższe dziesięć minut w życiu, na szczęście upragniony dzwonek wreszcie zadzwonił i weszłyśmy do sali. Choć w głębi duszy miałam nadzieję, że ten moment nie nadejdzie to niestety się rozczarowałam, nauczycielka kazała wyjść na środek wszystkim nowym uczniom i opowiedzieć coś o sobie.  Średniego wzrostu blondyn o niebieskich oczach zaczął od przedstawienia się.
- Nazywam się Luck – powiedział nieśmiało
- Chyba Lucas – poprawiła chłopaka nauczycielka i tylko pokiwała znacząco głową.
- Przeprowadziłem się tutaj z Bostonu, lubię grać na gitarze i jeździć na deskorolce. – o mamo.. ideał.
- Dobrze.. następny, a raczej następna – nauczycielka zmierzyła wzrokiem rudą – opowiedz nam coś o sobie – dodała
- Mam na imię Florence, nienawidzę kiedy ktoś mnie krytykuje i wytyka mi błędy, nie lubię udawania, przesłodzonych tekstów, różowego koloru i..
- A lubisz coś w ogóle? – przerwała jej chemiczka
- Lubię. – odpowiedziała krótko i usiadła do ostatniej ławki.
   Przyszła kolej na mnie, słowa utknęły mi w gardle i nie mogła nic powiedzieć, zakaszlałam kilka razy. ‘’Rose, to tylko osiemnaście osób w twoim wieku, ogarnij się dziewczyno!’’ , pomyślałam i rozejrzałam się po sali.
- Jestem Rose, mieszkałam wcześniej w Londynie, teraz przeprowadziłam się tutaj, ponieważ moja rodzina odziedziczyła spadek po dalekiej ciotce, która tu mieszkała. Zazwyczaj jestem miłą i otwartą osobą, chyba, że ktoś mnie zdenerwuje – popatrzyłam na moment na Florence – W wolnych chwilach słucham muzyki albo jeżdżę na deskorolce, w Londynie…
- Dobrze, już wystarczy, następna – przerwała mi starsza kobieta i usiadłam do ławki, wciąż nie mogłam wyrównać oddechu, ale byłam z siebie dumna, powiedziałam cokolwiek i nikt się nie zaśmiał.

~*~

   Idąc szkolnym korytarzem , czytałam numery na klasach, wreszcie na trafiłam na pierwszy, ‘’Gabinet Dyrektor Szkoły ‘’.  Pod salą stała już Lena i Florence, popatrzyłam na zegarek, dopiero za dwanaście minut z dyżuru miała wrócić dyrektorka. Usiadłam pod ścianą, włożyłam słuchawki do uszu i nie zwracałam uwagi na Florence i Lenę. Stały w milczeniu i co chwilę spoglądały to na siebie, to na mnie.
   Wreszcie na końcu korytarza zobaczyłam dyrektorkę idącą w naszym kierunku, otworzyła drzwi do swojego gabinetu specjalnym kluczem i gestem zaprosiła nas do środka.
- Drogie dziewczęta, przez kolejne dwa tygodnie będziecie zostawały po lekcjach i sprzątały park, a kiedy już skończycie..
- To będziemy robiły co chcemy – dokończyła za dyrektorkę Florence
- Ale jeśli nie wykonacie mojego polecenia to powiem o tym waszym rodzicom  i będziecie miały poważne kłopoty – oznajmiła
- Dobra, dobra.. – powiedziała znudzona Florence i ziewnęła
  

~*~

   Kiedy wróciłam do domu długo myślałam o wszystkim co się wydarzyło w szkole. Nie miałam ochoty o tym dłużej myśleć zjadłam szybko obiad, przebrałam się, zabrałam moją deskorolkę i poszłam do skate parku.
   Z daleka zobaczyłam postać znajomego chłopaka, to był Lucas, podeszłam bliżej, żeby się upewnić czy to na pewno chłopak, którego znam.
- Hej – powiedziałam, do chłopaka, który jeździł po rampie, gdy mnie usłyszał odwrócił się w moją stronę i się uśmiechnął
- Cześć – odpowiedział i usiedliśmy razem na ławce
- Fajnie jeździsz – powiedziałam po krótkiej chwili milczenia
- Dzięki, widzę, że ty też masz deskorolkę – powiedział blondyn i popatrzył na moją deskę
- Tak , kocham jeździć, ostatnio zaczęłam się uczyć nowego trick’u.
- To świetnie, ja jeżdżę od siedmiu lat.
- Wow, ja zaczęłam rok temu.
- Jeśli chcesz mogę cię nauczyć kilku fajnych trick’ów.
- Byłoby fajnie.
- To może jutro spotkamy się tu o tej samej porze? – zapytał chłopak
- Chętnie, tylko trochę później, bo przez jedną dziewczynę muszę przez dwa tygodnie zostawać po szkole na roboty społeczne.
- Co ci zrobiła?
- Wpadła na mnie na korytarzu, przepraszałam ją, ale ona zaczęła się ze mną kłócić, w końcu zaczęłyśmy się bić i dyrektorka to musiała zauważyć.
- Nie ciekawie.. ta dziewczyna chodzi z nami do klasy?
- Niestety tak, to Florence, ta ruda – wyjaśniłam
- No tak, po tym co opowiedziała o sobie na lekcji nie ma się co dziwić. – powiedział chłopak i popatrzył na zegarek – wiesz, chętnie bym z tobą pojeździł, ale muszę już wracać. – dodał
- Ok., nie ma sprawy, miło się z tobą rozmawiało – powiedziałam i uśmiechnęłam się do chłopaka, co odwzajemnił.
- To widzimy się tu jutro godzinę po szkole? – upewnił się Luck
- Może lepiej dwie, bo po sprzątaniu parku będę musiała się trochę ogarnąć.
- Ok, to o 16?
- O 16 będzie idealnie – powiedziałam i wstaliśmy z ławki
- To do jutra, zobaczymy się wcześniej w szkole? – powiedział blondyn
- Tak, do jutra – odpowiedziałam mu i pomachałam w jego stronę.
   Kiedy odszedł pojeździłam chwilę, ale chyba nie miałam dzisiaj szczęścia, bo po kilkunastu minutach zaczął padać deszcze. Zdecydowanie spotkanie i rozmowa z Lucas’em były najmilsza częścią dnia, to fajny chłopak, dobrze mi się z nim rozmawia, mam nadzieję, że jemu ze mną też. Jedyna dołująca mnie sprawa, a raczej osoba to Florence, nie wiem co robić, chciałabym jakoś się z nią dogadać, może Lena mi pomoże, wydaje się być miła, może chociaż z nią uda mi się zaprzyjaźnić.

czwartek, 26 kwietnia 2012

Bohaterowie



Lena Smith
Zainteresowania: pisanie, książki ,filmy (akcji, sensacyjne s-f)
Rodzaj słuchanej muzyki: metal, rock
Hobby: pisanie wierszy, oglądnie filmów i słuchanie muzyki
Zwierzątko: czarna kotka Perła


Florence Williams
Zainteresowania: przeszkadzanie na lekcjach, zakupy, moda, fotografia, gra na perkusji i gitarze
Rodzaj słuchanej muzyki: trash metal, deathcore, rock, metal, punk rock, rap zagraniczny, hard rock, dubstep
Hobby: Gra na perkusji i gitarze (klasyczna, elektryczna, akustyczna) , wnerwianie nauczycieli, robienie zakupów, jazda na rolkach, rowerze, początkująco na desce, czytanie mangi, rysowanie postaci z anime, taniec
Zwierzątko: Duży czarny pies Blacky ( on ) groźny dla ludzi, przyjazny dla przyjaciół.

Rose Brown

Zainteresowania: muzyka, fotografia
Rodzaj słuchanej muzyki: pop, rap
Hobby: jazda na deskorolce, oglądnie filmów i słuchanie muzyki
Zwierzątko: kot Louis
Ethan Johnson
Zainteresowania: sztuka
Rodzaj słuchanej muzyki: rock, metal
Hobby: oglądnie filmów i słuchanie muzyki, pisanie piosenek
Zwierzątko:
Burunduk

Lucas Evans
Zainteresowania: muzyka, sport
Rodzaj słuchanej muzyki: rock, pop, r&b
Hobby: słuchanie muzyki, jazda na deskorolce
Zwierzątko: pies Max

Alex Gilbert
Zainteresowania: muzyka, sport, taniec
Rodzaj słuchanej muzyki: metal, punk rock, emo, death core, dubstep
Hobby: słuchanie muzyki, fotografia, jazda na bmx'ie, piercing, czytanie mangi, taniec, śpiewanie w zespole, rysowanie postaci z anime, gra na gitarze ( klasyczna, akustyczna, elektryczna )
Zwierzątko: pies Rex


xoxo.

wtorek, 24 kwietnia 2012

Życie to bajka.. - prolog

Buenos días...  !
 tutaj Z . Łasica,  Black Rebel  & zuza11, a oto prolog ;


Ile razy to rodzice powtarzali: „Życie  nastolatka jest takie cudowne i proste”
Z dnia na dzień.
Z godziny na godzinę, życie udowadniało mi, że tak nie jest.
Że słowa rodziców były tylko otuchą, by nie bać się życia.
Niestety od prawdy o życiu nie da się uciec .
Z nią się po prostu trzeba zmierzyć.