Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 29 maja 2012

Rozdział 2 , „…w której księżniczka zawsze jest samotna”

Hejka!
Jestem Z. Łasica.
Czytaliście już prolog który napisał, teraz czas na rozdział.
Moja bohaterką jest Lena o tajemniczej przeszłości, by ją poznać musicie przeczytać  to opowiadanie.;)
Piszcie w komentarzach kim według was jest tajemniczy Doug.
Wasza
Z. Łasica 

Rozdział 2
 „…w której księżniczka zawsze jest samotna”

Wściekała rzuciłam torbę, z której wysypały się podręczniki, na podłogę. Zasłoniłam zasłony. Pokój spowiła czerń. Zwinęłam się w kłębek na łóżku. Z oczu zaczęły mi cieknąć łzy.
-Leno Mirando Smith, uspokój się. Nie masz, po co płakać- szepnęłam do ciebie karcącym tonem.
-Łatwo mówić, trudniej zrobić.-Szepnęłam do samej siebie.
Nagle usłyszałam cichutki dźwięk. Ktoś zaczął śpiewać:
-„ The burning desire to live and roam free…..”
Szybko zorientowałam się, że to mój telefon. Chwyciłam go z stolika stojącego koło łóżka. Na wyświetlaczu było napisane najcudowniejsze imię, jakie mogłam w tej chwili usłyszeć i zobaczyć.
Ethan.
-Witaj najdroższa.- Powiedział na przywitanie głos w słuchawce.
-Cześć kochanie.- Powiedziałam ocierając łzy z oczu.
-Coś się stało?- Spytał mnie z troska głosie Ethan.
-Tak, wiele!- To mówiąc znów wybuchłam płaczem.
-Opowiesz mi, co się stało?
-Tak.
Opowiedziałam mu jak to przez to, że chciałam pomóc pewnej dziewczynie, skończyłam na dywaniku u dyrektorki. Że w takich chwilach brakuje mi moich rodziców i jego. W szczególność jego.
-Nie martw się skarbie. Wszystko się jeszcze ułoży. Mam dla Ciebie dobrą wiadomość.
-Jaką?- Spytałam chłopka.
- W przyszłym miesiącu, przeprowadzam się.
-Gdzie?
-A spróbujesz zgadnąć?- Spytał mnie po raz kolejny chłopak.
-Hmm… Do Stanów?
-Nie.
-Do Kanady?- Spytałam nieśmiało.
-Tak. A domyślasz się gdzie dokładnie?
-Nie mów mi, że do    ?
-Tak skarbie.
-Nie wierzę , naprawdę?- Spytałam Ethana.
Przepełniało mnie szczęście. Chłopak, którego kochałam nad życie, właśnie oświadczył, że wyjeżdża z Anglii i przeprowadza się do Kanady. Żeby było mało jeszcze do tego samego miasta, w którym ja mieszam. Teraz będę mogła go widywać, codziennie.
Uczucia w moje duszy zaczęły tańczyć dzikiego walca.
-Wierz! Już nie mogę doczekać się, kiedy wreszcie się do Ciebie przytulę i zobaczę na własne oczy. –Krzyknęłam z radością.
-I Jak pragnę tylko tej chwili, gdy nasze usta znów się zetkną, gdy będę mógł Cie objąć, zobaczyć, pocieszyć….- Przerwałam mu.
-Wiem, co czujesz. I ja tęsknie nawet bardzo. Ale to tylko miesiąc, od dziś odliczam każdy dzień, minutę, sekundę do twego przyjazdu.- Szepnęłam w słuchawkę.
-I ja również. Przepraszam, Cię, ale musze kończyć, porozmawiałbym jeszcze, ale nie mogę. Do zobaczenia najdroższa.- Powiedział Ethan
-Szkoda. To Pa ukochany- wiem gadałam jak jakaś pusta laska z taniej telenoweli, ale Ethan wyzwalał we mnie różne emocje, nie koniecznie dobre –Zadzwonisz jeszcze wieczorem?
-Obiecuje. Pa, i wielkie całusy ode mnie. I nie martw się wszystko będzie dobrze.
-Całuski. Do wieczora-to mówiąc rozłączyłam się.
Przepełniało mnie szczęścia. Co ja mówiłam, chciałam skakać, śpiewać krzyknąć? Chciałabym żeby cały Świat dowiedział się, że kocham Ethan.
Nagle do pokoju wpadła moja, mała, czarna kota Perła. Chciałam ja od razu i przytuliłam.
-Słyszałaś, kochana? Pan, który dał mi Cię, przyjedzie za miesiąc? Czy to nie wspaniale -szeptałam do kotki?
Cichutko mruczał wtulając mi się w ubranie.
-Oczywiście, że to słyszałam. Cały dom to słyszał miauuu.- Powiedział jakiś męki głos.
Podniosłam głowę. Zobaczyłam mojego kuzynka Luka, który śmiał się jak opętany.
-Co ty tu robisz głąbie?- Spytał go zła.
-A nic, tak sobie tylko szedłem do swojego pokoju nagle usłyszałem jak prowadzisz swoja słodziutką rozmowę z kochanym Ethankiem.- Powiedział Lucas i wybuchł jeszcze większym śmiechem.
-Po pierwsze, na tym piętrze tylko ja mam pokój. A po drugie, jeśli jeszcze raz podsłuchasz mojej prywatnej rozmowy osobiście zetnę Cie na łyso i będziesz jeszcze głupiej wygadać.- To mówiąc rzuciłam w kuzynka poduszką.
Zrobił unik. Poduszka trafiła ramkę, która była zaraz obok Luka. W ostatniej chwili chłopak chwycił zdjęcie. Popatrzył na nie.
-Nie tylko słyszałem waszą słodka rozmówkę. Wiem, że za nim tęsknisz.- Powiedział odkładając zdjęcie moich rodziców na swoje miejsce.
Pokiwałam tylko głową. Chłopak usiał obok mnie i objął ramieniem.
-Naprawdę mi przykro. Wiem, jedynie, że czas leczy rany, ale to proces bardzo wolny, ale przyjdzie dzień, kiedy rozpaczliwą tęsknotę zastąpi świadomość, że ich jeszcze zobaczysz.-To mówiąc uśmiechnął się lekko.
-Dzięki za przypomnienie. Pomimo, że jesteś czasem takim przygłupem, i tak Cie kocham, mój ty szalony kuzynie.-To mówiąc i ja się uśmiechnęłam.
Siedzieliśmy tak przed kilkanaście minut uśmiechając się jak dwójka dziwaków, aż odezwał się Luk:
-Może pójdziemy coś zjeść. Nie wiem jak ty, ale ja umieram z głodu.
-To chodźmy. Ja też jestem głodna.
To mówiąc oboje wyliśmy z pokoju.
***
Idą korytarzem, słuchałam muzyki. Z czerwonych słuchawek płynęła do mnie muzyka, która potrafiła sprawić, że zapominałam o świecie otaczającym mnie. Otworzyłam swoja szafkę i wrzuciłam tam niepotrzebne zeszyty i podręczniki, wyjęłam z niej jedynie, małe, prawie niewidoczne, czarne słuchawki. Zamknęłam drzwiczki szafki z hukiem. Zadzwonił dzwonek. Wolnym krokiem udałam się do sali, w której miałam Język angielski. Idąc do klasy zamiast dużych, czerwonych słuchawek, które zawiesiłam na szyi, podpięłam do mp3 malutkie czarne słuchawki. Gdy tylko weszłam do klasy zajęłam ostatnią ławkę na końcu sali. Z dużej czarnej torebki, wyciągnęłam oprócz podręcznika, zeszytu, stary bardzo zniszczony notatnik. Gdy tylko rozpoczęła się lekcja zaczęłam słuchać muzyki. Tematy omawiane na lekcji nie interesowały mnie tak jak kiedyś. Po wydarzeniach z Maja, wiele rzeczy straciło dla mnie sens.
  Nagle moja uwagę przykuły słowa Sharon den Adel. „Dreaming of tryn'a the perfect romance”
-Perfekcyjna miłość- mruknęłam pod nosem.
Chyba zawsze taką darzyłam osoby, które kochałam. Kochałam za zalety/Uwielbiałam za wady.
Przed oczami stanął mi Doug. On był takiej miłości przykładem. Zawsze uwielbiłam tą jego bujna wyobraźnie, szalone pomysły, ale i nie potrafiłam go sobie wyobrazić sprzątającego, swój wiecznie zawalony niepotrzebnymi rzeczami pokój. Tego jak zawsze stał przy drzwiach mojego pokoju, gdy był u mnie Ethan i potem rozwodził się nad błędami, jakie popełnił w rozmowie ze swoim chłopakiem. Brakowało mi tego. Tęskniłam za moim małym, wnerwiającym mnie Dougiem.
Z oczu popłynęły mi łzy.
-Doug- szepnęłam cichutko.
Otarłam łzę spływającą z policzka.
-Gdyby był tu Ethan, on by umiał mnie pocieszyć- mruknęłam w myślach.
Ethan. Ach ten kochany Ethan. Był przy mnie zawsze, kiedy życie udowadniało, że nie jest szczęśliwą bajką. Był on pierwszą osobą, jaką zobaczyłam, po wybudzeniu ze śpiączki. Pamiętam to, jak by było to zaledwie wczoraj. Siedział na fotelu obok mojego łóżka, trzymając moją dłoń. Na początku w ogóle nie pamiętałam, kim ten chłopak jest i co ja w tym miejscu robię. To właśnie Ethan pomógł mi odzyskiwać po kolei pamięć, aż po pewnym czasie sama wróciła całkowicie. Codziennie przynosił mi wtedy jakiś kwiat, mały upominek, by każde spędzane, samotne chwile, przypominały mi o nim.
Brakowało mi Ethana. A nawet bardzo. Tęsknota za nim była porównywalna niemal z tym, jak tęskniłam za rodziną.
Otworzyłam stary notes. Zacząłem w nim pisać.
„Życie to bajka, w której księżniczka zawsze jest samotna”, napisałam jak najpiękniej potrafiłam na pierwszej wolnej stronie.

***
Tak jak to zostało wcześniej umówione stawiłam się, za raz po zakończeniu lekcji w parku. Czekały tam już Rose i Florence. Obok nich stała nauczycielka Angielskiego, pani Carter, w dłoni trzymała mocno zniszczony egzemplarz „Dumy i Uprzedzenia”. Rose zniecierpliwiona podrygiwała.
-Dłużej się nie dało?- Burknęła Florence na mój widok.
-Dało się, ale mi się nie chciało.- Opowiedziałam jej na pytanie. Do nauczycielki dodałam-Bardzo przepraszam za spóźnienie, lecz miałam jedna sprawę do załatwienia.
-Nic się nie stało Leno.- Powiedziała Pani Carter.
Wszyscy nauczyciele mieli mieć dla mnie taryfę ulgową. Mieli być wyrozumiali, przymykać oko na moje małe spóźnienia. To był jeden mały plus w wielkim zastępie minusów.
Stanęłam koło Rose, uśmiechając się nieśmiało..Dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
-No dobrze dziewczęta, jak już jesteście tutaj wszystkie w komplecie, to czas na rozpoczęcie waszego zadania.- Zaczęła swoją wypowiedź nauczycielka- Dziś macie dość mały kawałek parku, zaledwie 100 metrów, do posprzątania. W sam raz na rozgrzewkę.
-Taaa w sam raz- mruknęła Florence.
Cała alejka była pokryta śmieciami.
-Im szybciej skończycie, tym szybciej pójdziecie do domu. Gdy skończycie przyjdźcie do mnie ocenie waszą pracę.-to mówiąc wręczyła nam worki na śmieci i rękawice ochronne, po czym usiadła na ławkę niedaleko nas.
-Dziewczyny -zaczęła nieśmiało Rose- mam do was małą prośbę.
-Jaką?- spytałam dziewczynę.
-No, bo… Ten tego… Ja mam spotkanie z pewnym chłopakiem o 16.-z trudem wydusiła z Siebie to zdanie dziewczyna.
-Ty i chłopak.- prychnęła z pogardą w głosie Florence-A Mozę ja właśnie chce spędzić dzisiejszy piękny dzień na zbieraniu śmieci, co?
-Florence, proszę Cię.  Uwierz w to, że  która z nas ma zamiar spędzić cały dzień oczyszczając alejkę w parku?- spytałam rudowłosą.
-A może ja to lubię robić?- spytała mnie dziewczyna.
Zlustrowałam ją wzrokiem.
-Nie wyglądasz na taką, co lubi sprzątać park.- stwierdziłam po krótkiej analizie.
-Nie znasz mnie.- powiedziała Florence.
-I wiesz dobrze mi z  tym.
-Ej dziewczyny nie kłóćcie się- powiedziała Rose.
-Dobrze. Zgoda?- to mówiąc wyciągnęła rękę do Florence.
-Rozejm aż do końca tej pracy.- stwierdziła dziewczyna i chwyciła moją dłoń w mocny ucisk.
Spojrzałam na panią Carter. Była tak pochłonięta czytaniem, że nie zauważała otaczającego ją świata .Czytając tak wyglądała jak moja mama. Zawsze po przyjściu z pracy, lubiła usiąść na fotelu ,przed kominkiem i czytać jakąś powieść. Najczęściej wybór padał na prozę Jane Austin. Mama miała osobną półkę na bardzo zniszczone ciągłym czytaniem ,powieści tej autorki. Gdy pewnego dnia spytałam ją czy nie chciała bym kupiła jej nowe egzemplarze, z których kartki nie wylatują, odpowiedziała ”one stracą swoją magiczną moc”.
-Gdybym mogła tylko cofnąć czas. Wiele bym dała, by znów zobaczyć moją rodzinkę- pomyślałam  wpatrując  się w panią Carter.
***
Po godzinnej pracy w parku nie pragnęłam niczego bardziej niż odpocząć z dobrą książką i szklanką soku z lodem. Gdy tylko dotarłam do domu, rzuciłam torbę z książkami w przedpokoju i od razu udałam się do kuchni. Z szafki wyciągnęłam wysoką szklankę, nalałam do niej soku jabłkowo-miętowego. Wrzuciłam do soku parę kostek lodu, włożyłam słomkę i małą, koktajlową, parasolkę dla udekorowania. Wróciłam do przedpokoju po torebkę. Z „drinkiem” w jednej ręce, a w drugiej z torebką, udałam się do swojego pokoju. Od razu po wejściu do pokoju przebrałam się czarnej sukienki w niebieski top z kotkiem i krótkie fioletowe spodenki. Zasłoniłam zasłony w pokoju, by światło nie miało do niego dostępu. Z podłogi wzięłam pierwszą lepszą książkę. Miałam dość brzydki nawyk zostawiania książek, które aktualnie czytałam, na podłodze. Wybór padł na książkę „Pałac Północy” Carlosa Ruiz Zafóna. Zrzuciłam wszystkie niepotrzebne rzeczy z łóżka i usiadłam na nim, popijając swojego „drinka”. Przeczytałam zaledwie jedno zdanie, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Niechętnie odłożyłam powieść i poszłam otworzyć drzwi. Byłam święcie przekonana, że to Lucas, znów zapomniał kluczy do domu. Byłam bardzo zdziwiona, gdy ujrzałam stojącą za drzwiami Rose.
-Co ty tu robisz?- Spytałyśmy, zdziwione, jednocześnie.
Lustrowałyśmy się wzrokiem. Rose trzymała w prawej ręce deskę do jazdy. Ją w pewien sposób intrygował mój „drink”, który trzymałam w lewej ręce.
-Mieszkam tu.- Opowiedziałam na pytanie.
-Przyszłam po Lucasa. Mieliśmy się spotkać w skateparku, ale go nie było. Dał mi ten adres, by przyszła po niego gdyby zapomniał czy coś w tym stylu.- Powiedziała Rose.
-Jak zawsze mój drogi, kuzynek musiał zapomnieć o spotkaniu. Nie ma go jeszcze w domu, ale możesz na niego poczekać- zaproponowałam Rose.
-Nie będę Ci przeszkadzać?- spytała nieśmiało dziewczyna.
-Nie. Wchodź. Ja nie gryzę.- powiedziałam robiąc zapraszający gest rękom.
Nie pewnie przestąpiła próg domu.
-Masz ochotę na coś do pica?- spytałam dziewczynę, zamykając za nią drzwi.
-Hmm... Nie dziękuje- odpowiedziała Rose rozglądając się po pokoju.
-W takim razie proszę za mną- powiedziałam do Rose udając się do swojego pokoju.
Zostawiając swoją deskę, Rose podążyła za mną .
-Witaj w moim królestwie- powiedziałam otwierając drzwi do mojego pokoju.
-Ładnie tu-powiedziała nieśmiało dziewczyna.
Od razu zaczęła przyglądać się fotografią wiszącym na ścianie. Nerwowo przełknęłam ślinę. Rose była pierwszą obcą osobą, która oglądała moje zdjęcia z okresu przed wypadkiem. Szczęśliwej i wolnej od trosk Leny, a nie melancholijnej ,zamkniętej w sobie Leny.
-Kim są Ci ludzie na zdjęciu?- spytała wreszcie dziewczyna.
-To są moi- wzięłam głęboki wdech-rodzice.
-Mieszkają tutaj?- zadała kolejne niezręczne pytanie Rose.
Nie wiedziałam jak ma nie odpowiedzieć .Minęło  parę miesięcy od wypadku w którym straciłam całą rodzinę,ale nadal nie potrafiłam o tym rozmawiać.  Był to dla mnie temat za trudny by ,o nim mówić bez problemu.
-Nie. Mieszkam tu z wujkiem ciocią i moim kuzynem Lucasem. Moi rodzice są w Hiszpanii. Dostali tam prace, lecz nie mogli mnie z sobą zabrać wiec przez pewien czas musze mieszkać tutaj z Evansami- odpowiedziałam na pytanie dziewczyny.
Rose zaczęła dalej oglądać moje zdjęcia. Po chwili zatrzymała się przy zdjęciu moi i Douga.
-To i ty kto?- spytała.
Jak o rodzicach potrafiłam opowiadać, nawet i kłamstwa w sprawie Douga nie mogłam wydusić żadnego słowa. Nawet samo jego imię przyprawiało mnie o wewnętrzny ból ,a dusza wyła głośno, ze smutku za nim.
-Wiem to pewnie ty i Lucas kiedy był młodszy? Zgadłam?- spytała po raz kolejny Rose.
-Tak… To moje i jego zdjęcie- odpowiedziałam z trudem.
Cieszyłam się ze sprawa przybrała taki obrót. Że nie musiałam szukać innej wymówki.
Nagle usłyszałyśmy dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Po chwili głos :
-Lena jesteś już w domu?
Głos ten należał do Lucasa.
-Tak. I jest tu też twoja „przyjaciółka”- krzyknęłam w odpowiedzi kuzynowi.
-Rose już tu przyszła?- okrzyknął zdziwiony Luc.
-Na mnie już chyba pora. Do  jutra-powiedziała lekko speszona Rose..
-Do jutra- powiedziałam do dziewczyny znikającej w drzwiach
Odetchnęłam z ulga. Polubiłam Rose, ale jej pytania na temat zdjęć był zbyt krepujące.
-Lena, ja i Rose idziemy do skateparku. Nie wiem o której wrócę. Pa- krzyknął Luc.
Potem usłyszałam tylko szczęk zamykanego zamka i w cały domu zapanowała cisza..Nie mając zbyt dużej ochoty na czytanie ,włączyłam laptopa. Gdy tylko się włączył ,weszłam na swoją skrzynkę internetową. Myślałam, że znajdę tam maila od Kate. Ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłam tam wiadomość od Ethana. Nosiła ona tytuł „Na miły początek dnia” .Otworzyłam ją. Znalazłam w niej tylko linka do piosenki. Kliknęłam na niego. Zaczęłam słuchać muzyki.
-„ You are my angel. Come from way above. To bring me love” -śpiewała nieznana mi dotąd wokalistka
-Kochany Ethan – mruknęłam zadowolona.
Jednak ten dzień nie jest taki zły, jak to wyglądał rano.